Forum nEeD Clan! Strona Główna
RejestracjaSzukajFAQUżytkownicyGrupyGalerieZaloguj
dasas

 
Odpowiedz do tematu    Forum nEeD Clan! Strona Główna » ^nEeD/FOTO Zobacz poprzedni temat
Zobacz następny temat
dasas
Autor Wiadomość
aaa4




Dołączył: 20 Sty 2018
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post dasas
Stwierdzenie autorow norweskiego raportu o Wyspie Niedzwiedziej, iz ma ona jedno z najbardziej niegoscinnych i niedostepnych wybrzezy na swiecie, bylo wywazonym niedomowieniem zawodowych geografow. Kiedy zblizylismy sie do niej o pierwszym brzasku - ktory na tej szerokosci geograficznej, o tej porze roku i przy niezwykle niskim pulapie olowianych chmur, nie tylko specznialych od sniegu, ale i pozbywajacych sie go jedna przez druga, nastawal mniej wiecej w polowie przedpoludnia - naszym oczom ukazal sie najkoszmarniejszy, w prawdziwym znaczeniu tego slowa, teatr przyrody, jaki mialem nieszczescie ogladac w swoim zyciu. Przyprawiajace o lek pustkowie, ohydnie odpychajace i zarazem w przedziwny sposob mimowolnie fascynujace, straszne i zlowieszcze uroczysko, miejsce przerazajacych napomnien o smiertelnosci, ucielesnienie wszystkich trwog naszych nordyckich praprzodkow, dla ktorych pieklo bylo kraina wiecznego mrozu i ktorzy tu znalezliby swoj lodowy czysciec, odwiedzany tylko w upiornych wizjach agonii.Wyspa Niedzwiedzia byla czarna. To wlasnie najbardziej szokowalo, najbardziej w niej przerazalo. Wyspa Niedzwiedzia byla czarna, czarna jak wdowi welon. Tu, na obszarze wiecznych sniegow i lodow, gdzie zima nawet wody Morza Barentsa stawaly sie mlecznobiale, natrafienie na te hebanowa bryle, bijaca pionowo tysiac piecset stop w gore, prosto w siny nawis chmur, wywolywalo to samo uczucie absolutnego niedowierzania, odejmujacego mowe porazenia - choc tu ze stukrotnie wieksza moca - co widok czarnych urwisk polnocnej sciany Eigeru dzwigajacych sie w posepnym majestacie spomiedzy sniegow Alp Bernenskich. To odretwienie zmyslow plynelo z rozdwojenia zmagan o danie wiary swiadectwu wlasnych oczu, bo choc mowil, ze tak byc musi, ta pierwotna czastka umyslu, ktora istniala dlugo przed tym, nim czlowiek pojal, co to rozum, stanowczo je odrzucala.

Znajdowalismy sie nieco na poludniowy zachod od najbardziej na poludnie wysunietego cypla Wyspy Niedzwiedziej i kursem na wschod przez morze najspokojniejsze od chwili wyplyniecia z Wiek, nawet to okreslenie jest wzgledne; zeby zachowac pion, nadal bylo mocno sie czegos trzymac. Najogolniej mowiac, pogoda wcale sie nie polepszyla, a stosunkowo lagodne kolysanie zawdzieczalismy wylacznie temu, ze wiatr wial teraz dokladnie z polnocy i gigantyczne urwiska dawaly nam przed nim odrobine oslony. Podchodzilismy do punktu docelowego naszej podrozy z tej wlasnie strony na zyczenie Ottona, ktoremu ze zrozumialych wzgledow spieszno bylo zalozyc biblioteczke ujec plenerowych, do tej pory nie zawierajaca jeszcze ani jednej pozycji, a te odpychajace urwiska musialy byc marzeniem kazdego operatora i rezysera. Ale gesty snieg niesiony podmuchami wiatru nie tylko wpadalby prosto w obiektyw kamery i kompletnie go zalepial, przeslanial takze nieustannie same urwiska. Przy szczesciu Ottona mozna sie bylo tego spodziewac.

Dalej na pomoc wznosily sie najwyzsze klify wyspy, dolomitowe blanki Hambergfjellu, spadajace jak kamien w chloszczace jego podnoze spienione fale, z wysunieta w morze okazala skalna iglica, strzelajaca w niebo na co najmniej dwiescie piecdziesiat stop; na pomocnym wschodzie, w odleglosci niecalej mili, majaczyly groznie rownie wspaniale urwiska Ptasiego Szczytu ze zbita ciasno u jego podnozy grupa niewiarygodnych wiezyc, pinakli i arkad, ktore mogly byc tylko dzielem jakiegos herkulesowego rzezbiarza, zarazem slepego i szalonego.

Wszystko to moglismy widziec - ja i okolo dziesieciu innych osob - wylacznie dzieki temu, ze znajdowalismy sie na mostku, gdzie czolowe panoramiczne okno, dokladnie na wprost stanowiska sternika - w owym konkretnym momencie byl nim Smithy - zaopatrzono w szybko wirujaca szybe, natomiast okna boczne mialy dwie bardzo duze wycieraczki, znacznie jednak gorzej radzace sobie z tumanami sniegu.

Stalem z Conradem, Lonniem i Mary Stuart przed wycieraczka lewego okna. Conrad, ktory prywatnie niczym nie przypominal zabojczego amanta, w jakiego wcielal sie na ekranie, nawiazal z Mary Stuart cos w rodzaju niesmialej przyjazni. Po zastanowieniu doszedlem do wniosku, ze chyba dobrze to wplynelo na jej zycie towarzyskie, bo po poprzedniego ranka prawie ze mna nie rozmawiala, co mozna by poczytac za pewna niewdziecznosc, wziawszy pod uwage cala game strzykan, kurczy i scierpniec, jakich doznalem chroniac ja przez wieksza czesc nocy przed spadnieciem na podloge. Nie moglem powiedziec, by w ciagu ostatnich dwudziestu czterech godzin wyraznie unikala mego towarzystwa, ale tez go nie szukala - moze meczyly ja wyrzuty sumienia za niewybaczalny sposob, w jaki mnie potraktowala. Zreszta ja takze raczej nie szukalem jej towarzystwa, bo i mnie meczylo kilka problemow, z ktorych pierwszy stanowila ona sama.

Moje nastawienie do niej bylo wyraznie ambiwalentne: choc z jednej strony musialem jej byc wdzieczny za uratowanie mi - chocby nieswiadomie - zycia, gdyz to jej awersja do whisky uchronila mnie przed golnieciem sobie ostatniego drinka, jaki wypilbym na tym swiecie, to jednoczesnie skutecznie uniemozliwila mi swobodne poruszanie sie po statku, a co za tym idzie - odebrala szanse dopadniecia faceta, ktory buszowal podczas nocnej wachty z niegodziwymi zamiarami w sercu i kilkufuntowym mlotem w reku. Co do tego, ze i ona, i ten, dla kogo pracowala - ktokolwiek to byl - doskonale wiedzieli, ze jestem osoba, ktora moze miec powody do krecenia sie po statku w najmniej dogodnych dla nich godzinach, nie mialem juz zadnych watpliwosci. Drugi moj problem stanowil ow "ktokolwiek". Bylem juz pewien, ze jest nim Heissman i ze moze nawet wcale nie potrzebowal dodatkowego wspolnika. Lekarze z racji swego zawodu sa jeszcze bardziej omylni i sklonni do pomylek niz zwykly, przecietny czlowiek, i wlasnie jedna z takich pomylek moglem i ja zrobic, kiedy ujrzawszy go na lozu bolesci uznalem, ze nie bylby w stanie sie z niego podniesc. Co wiecej, poza Goinem tylko on jeden mial osobna kajute, a zatem mogl swobodnie wymykac sie i wracac niezauwazenie. No i jeszcze ta jego tajemnicza przeszlosc, te wszystkie lata spedzone na Syberii. Tylko ze to wszystko razem - z potajemnym spotkaniem z Mary Stuart wlacznie - dawalo mi na niego takiego haka, ze kon by sie usmial.

Lonnie dotknal mego ramienia. Odwrocilem sie. Jechalo od niego na mile.


Post został pochwalony 0 razy
Pon 17:21, 12 Lut 2018 Zobacz profil autora
aaa4




Dołączył: 20 Sty 2018
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Post sAAD
Oczywiscie.

-A wtedy plyn, barko moja, do Hammerfest?

-Za dwadziescia cztery godziny od teraz moze sobie kazac plynac nawet na Tahiti. - Dokrecil ostatnia srube. - Wtedy wlasnie mu o tym powiem. Za dwadziescia cztery godziny. Moze za dwadziescia szesc.

-Panski ostateczny termin rzucenia kotwicy w Sorhamma?

-Zacumowania. Zgadza sie.

-Jest pan czlowiekiem podstepnym, Smithy.

-To wszystko przez towarzystwo, w ktorym sie obracam. I zycie, jakie prowadze.

-Nie moze pan miec o to do siebie pretensji, Smithy - pocieszylem go uprzejmie. - Zyjemy w trudnych i niespokojnych czasach.





Rozdzial 7


Post został pochwalony 0 razy
Pon 18:20, 12 Lut 2018 Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:    
Odpowiedz do tematu    Forum nEeD Clan! Strona Główna » ^nEeD/FOTO Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do: 
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Design by Freestyle XL / Music Lyrics.
Regulamin